Otolek
Otolek
Historia o tym jak ludzie szybko zapominają…
Praca na dużych trawlerach z załogami liczącymi ponad 70 osób, wymiany załóg, kiedy to na każdy kolejny rejs obsada była kompletowana od nowa, wszystko to powodowało silne rozluźnienie więzi międzyludzkich. Bywało, że spotykałem człowieka na ulicy, wiedząc że go znam, nie mogłem jednak przypomnieć sobie z jakiego statku…
Zabawną sytuację miałem na „Gople”, kiedy to skierowano mnie do nadzorowania remontu zamrażalni, podczas postoju statku w stoczni, przed pierwszym zwiadowczym rejsem. Zaokrętowałem w kabinie motorzystów, na głównym pokładzie. Kiedy już się rozgościłem z maszynowni do kabiny wpadł mój współlokator, młody chłopak z czarną bujną czupryną i takąż brodą. Skądś go znałem…
-Cześć – przywitałem się – mam tu z tobą mieszkać.
-Cześć, Czesiek jestem, czy my się skądś nie znamy?
-No właśnie, też mi się tak wydaje, skądś cię znam, może spotykaliśmy się w załogowym?
-Też tak myślę, pewnie gdzieś w „Odrze”…
Od słowa do słowa, popłynęły opowieści, jakoś zeszło na psy statkowe, więc pochwaliłem się psiakiem jakiego mieliśmy na „Otolu”, na Chile. To była bardzo śmieszna historyjka. Na pokładzie mieliśmy małego psiaka, o imieniu Otol oczywiście, bardzo lubianego przez załogę, a szczególnie przez kapitana. Pod koniec rejsu z południowego Pacyfiku wysłano nas na północny, na VOC (rejon od Vancouver do Kaliforni), a na wymianę załogi weszliśmy do Vancouver.
Oczywiście po dobiciu do kei popędziliśmy do miasta. Wieczorem, gdy wracałem na statek, zauważyłem nerwowo spacerującego po kei ochmistrza. Był to młody, energiczny chłopak, bardzo przyzwoity i dbający o załogę, z tego względu cieszył się naszą sympatią. Zwykle pogodny i uśmiechnięty, tym razem na zadowolonego z życia nie wyglądał. Kiedy spytałem co się stało, zaczął wyrzucać z siebie urywanymi z targających nim emocji zdaniami.
-A bo te dziadki, qrwa, dawno powinni już być na emeryturze! Ty wiesz, że stary kiedy miał celników i całą tę portowa zgraję wziął do siebie Otolka? Ja zgłosiłem na odprawie, że mamy psa przygarniętego już w tutaj, w porcie, no bo rozumiesz, to kanadole, te ich przepisy weterynaryjne, kwarantanna, koszty…
-A stary oczywiście, razem z całą resztą już po dobrej szklance Jonnego, zaczął się z Otolkiem bawić. Celnik mówi, że ładny ten nasz kanadyjski piesek, a stary na to że nie, że to z Chile… A mnie jak by pokład pod nogami się zapadł! Przecież kłamstwo w deklaracji to kryminał!
-O kurde!-aż podskoczyłem- I co się stało?
-A qrwa! Celnik też stary dziad! Nie skapował się!
Czesiek przysłuchiwał się mojej opowieści z coraz bardziej rosnącym zainteresowaniem by w końcu stwierdzić:
-Już wiem skąd cię znam, byłem z tobą w tym rejsie!
W.S.
Discover more from MORSKIE OPOWIEŚCI
Subscribe to get the latest posts sent to your email.